Miał być lajt i pełen wypoczyn. W planie niespełna 30 km , a w po nieoczekiwanych modernizacjach wyszło prawie trzy razy tyle. Północne rubieże Beskidu Wyspowego potrafią zaskoczyć.

Się uwiozłem ktoś pomyśli …i będzie miał rację. Cały tydzień drapałem się przynajmniej po dwa razy na tą bardzo szacowną górę aby poznać jej ciemne i jasne strony.

Cisza, spokój i rower – czasem taki przerywnik w zagonionym dniu jest balsamem dla duszy.

Sałasz – brzmi egzotycznie. Urocze wzniesienie nieopodal Limanowy. 906 m npm wiosennych atrakcji. Na próżno szukać tutaj zimy. Wszędzie wiosna, wiosenka, wioseneczka….

Niczym w ekskluzywnym sanatorium zażywaliśmy kąpieli błotnych we wszystkich kolorach tęczy, dodatkowo podanych w komfortowej dla organizmu temperaturze :-).

  Zębalową się zaliczyło w sobotni śliczny późno jesienny dzień. Warto było zostawić szarą rzeczywistość i urwać się na mały wypadzik w teren.