Niczym w ekskluzywnym sanatorium zażywaliśmy kąpieli błotnych we wszystkich kolorach tęczy, dodatkowo podanych w komfortowej dla organizmu temperaturze :-).
Nieustraszona Paulina, szukający nowych wyzwań Spros, tajemniczy Belos, wielki Mały i ja w prószącym białym puchu rozpoczęliśmy naszą przygodę od zachłyśnięcia się zimnym kieleckim powietrzem podczas pokonywania Karczówki, gdzie z wielkim impetem wpadliśmy na dziedziniec klasztoru zapewnie bawiąc oczy obserwujących nas braciszków.

Trzymamy się czerwonego szlaku. Podczas zdradliwego zjazdu z Karczówki przechodzimy ostry kurs szalonej jazdy prowadzony przez doświadczonego w takich warunkach Sprosa. Prowadząc interesujące rozmowy nawet nie zauważamy, że staliśmy się zdobywcami pokaźnego szczytu Brusznia (310 m npm). Krótki odpoczynek, po czym kierujemy się ku następnemu celowi jakim jest Patrol (388 m npm).

Patrol do zdobycia to już nie bułka z masłem. Stromym wąwozem walcząc z uślizgami naszych zabłoconych nóżek wspinamy się mozolnie ku szczytowi. Wokół nas przyczajone budowle wykonane przez wielbicieli szybowania rowerowego. Niektóre hopki budzą szacun.
Patrol zdobyty. Szalony zjazd zdradliwym pokrytym dziwną glinką wąwozem dostarcza wielu emocji. Czasami żałowałem, że nie skusiłem się na zabranie jakiś ochraniaczy. Byłoby raźniej.
Jaskinia Raj. Dzięki ofiarności Sprosa, który poświęcił się na popilnowanie naszych rowerów mieliśmy okazję zwiedzić ponoć najładniejszą jaskinię w naszym kraju. Myślałem, że jest trochę większa. Naszym oczom ukazały się najprzeróżniejsze formy skalne jakie można spotkać pod ziemią. Mimo dygotania z zimna (nie wiem czemu nie montują kaloryferów :-)), warto było zaliczyć tę lekcję geologii.

Po opuszczeniu podziemnych ciemności tak byliśmy zmarznięci iż w tempie iście maratonowym zdobyliśmy następne wzniesienie na naszej trasie jakim była Czerwona Góra (326 m npm),gdzie tym razem ja dałem pokaz niewiernym, jak nie należy zjeżdżać po czerwonym błocie. Próbę uwiecznienia tegoż wyczynu na filmie podjęła Paulina, ale dobrze się stało, że nic z tego nie wyszło, gdyż ci co wiedzą w jak ciekawy i interesujący (czyt. kompromitujący) sposób mogę spadać w dół na pewno utrwalili by się w przekonaniu iż z tego srurajdera nic nie wyrośnie :-).

To co zafundowała nam niepozorna górka Zelejowa powinno być opisane w osobnej relacji. Grań po której się przeciskaliśmy przypominała raczej skaliste Tatry. Giewont to bułka z masłem. Nie mam pojęcia dlaczego nasz przewodnik Spros nic nam o tych atrakcjach nie wspomniał. Miało być płasko i po piachu :-). Dybanko rowerków po mega śliskich kamykach w spd’ach wymagało zręczności kozicy. Paulina straciłą swój licznik. Mały o mało nie spadł w jakąś przepaść. Belos schował się za swoją maską. A Spros zastanawiał się w jakim stanie zwróci rower szwagrowi.

Uff przeżyliśmy !! Przed nami kolejne wyzwanie. Wróg nie spodziewał się ataku od strony Zelejowej. Z wielkim rykiem zdobyliśmy warownię w Chęcinach bez własnych strat. Prawdziwy sukces. Zresztą któż nie przestraszyłby się Belosa w pełnym rynsztunku :-)

Bez większych problemów jadąc sobie niebieskim szlakiem, zaliczając błotka różnych kolorów, mijając gdzieś po drodze jaskinię Piekło, podziwiając wytwory skalne rezerwatu G. Żakowej, zdobywamy kolejny szczyt Wiśniowa (370 m. npm).

Tutaj rozpoczynają się nasze kapoty nawigacyjne. Zmarznięci, zmoczeni chyba straciliśmy czujność i całkiem pozaplanowo pozwiedzaliśmy kilka okolicznych siół : Gałęzie (mega czerwonobłotna autostrada), Rykoszyn – gdzie łapiemy się czarnego szlaku wspinając na Skwarnię (342mnpm). Koszmarne oznaczenie tegoż szlaku powoduję iż znów go gubimy lądując na przystanku w Jaworzni. Krótka narada i decyzja powrotu do samochodu. Dalsza kontynuacja groziła utratą niektórych odmarzniętych kończyn a i błądzeniem po lasach o zmroku.

Wypad mimo bardzo trudnych warunków atmosferycznych i tak można zaliczyć za bardzo udany. Dotleniliśmy się w odpowiednim stopniu, zahartowali oraz poznali kolejny zakątek naszego kraju do którego gdyby nie pewne samozaparcie nigdy nie byłoby po drodze zajrzeć.

Dzięki wielkie dla Pauliny, Sprosa, Małego i Belosa za przemiłe towarzystwo podczas zmagań.
Trochę fotek z wyprawy znajdziecie tu: http://picasaweb.google.com/paulina.mtb/GorySwietokrzyskieMarzec2009#5310716974721863906
Filmik jest tu: http://www.vimeo.com/3562237
Wypad w Góry Świętokrzyskie 07.03.2009 from Pasieczkin on Vimeo.
Mapa wycieczki:

Pasieczkin, 12-03-2010, ods�on: 10125 |