

Wszędzie zima, śnieg i obślizłe dziadostwo. Znów na ratunek przychodzą niezawodne o tej porze roku przyjazne Góry Świętokrzyskie.

Wydawało by się, że wzniesienia ok 300 m npm nie zrobią żadnego wrażenia na widzącym już co nieco górskim szwędaczu . Nie jedno sie już widziało. Jednak te stare góry zawsze dostarczają wielu niezapomnianych wrażeń. Mimo małej wysokości, ukrywają w swych zakamarkach miejsca o wyjątkowym uroku. Można się tu wyjeździć do woli zaliczając miejscówki, które na długo pozostają w pamięci.
Bywaliśmy już w Świętokrzyskich (LINK1, LINK2). Tym razem zaplanowałem pętelkę na nie odwiedzanych jeszcze przez nas południowych rubieżach tych urokliwych gór.
Miejsce startu - Chęciny. Nie trzeba nikomu reklamować. Górujący nad miasteczkiem zamek jest najlepszą wizytówką. Już na górze zamkowej można znaleźć kilka interesujących ścieżek. Zaliczenie singielka przy murach obronnych należy uznać za rozgrzewkę przed dalszymi zmaganiami.

Dalej pędzimy jak wiatr w kierunku Grzywy Korzeckowskiej. Pełna uroku prorodzinna trasa. Doskonała na rozruszanie zastałych podczas zimowego rowerowego snu kości. Bardzo urokliwy las i mega jelenie. O mały włos nie mielibyśmy podobnej przygody jaka spotkała pewnego bikera na sawannie, który nie ustąpił antylopie :-). Cudowny widok - jak zawsze w takich momentach aparat jest głęboko w plecaku :-(

Przesiadłszy się na szlak niebieski docieramy do wsi Bolmin. Czas na małą imprezkę w ruinach dworu obronnego z XVIIw. Ponoć ówczesna szlachta średnia lubowała się w takich wynalazkach.

Wspinaczka na Czubatkę (326m) nie należy do najłatwiejszych. Naprawdę spory podjazd, który wymusił mojemu ciałku wydalenie sporej ilości cuchnącego płynu zwanego potem. Ale za to zjazd jest przedni. Początkowo bardzo śliski (kamienie) na skraju dość pokaźnej przepaści zmianie się w uroczy kręty singielek prowadzący nad jeziorko. Latem można byłoby zaryzykować kąpiel :-).

Opuszczamy niebieski szlak i kierujemy się na północ. Docieramy do granic Rezerwatu Milechowy. Łapiemy się trochę śmiesznego szlaku (czerwone kropy w białej obwódce). Prowadzi nas pięknym bukowym lasem przez Górę Bolmińską do uroczego głębokiego wąwozu nad którym niczym zawieszona na ścianie znajduje się Jaskinia Piekło.

Do jaskini trzeba się trochę pospinać. Jest naprawdę ślisko. Bardzo przyjemne miejsce. Jaskiniowcy mieli mega fajne schronienie z widokiem na okolicę.
Mkniemy dalej. Kierujemy się na Zajączków, aby załapać się wzdłuż żółtego szlaku na rozkopaną we wszystkie strony Miedziankę (354m). Jak sama nazwa wskazuje Miedzianka na miedzi stoi. Skały są tam tak czerwone, że zastanawiałem się czy nie załadować na taczki i do skupu metali kolorowych nie zawieść.


Trochę asfaltów nas czekało. Ale nie było zbyt nudno. Dzięki niedbale oznaczonemu szlakowi rowerowemu mieliśmy małe problemy z nawigacją. Było jak było, fajnie było, :-) ale dotarliśmy - rewelka !! - Rezerwat G. Żakowa.


Najbardziej uwiodła mnie tam kolorystyka niezwykle śliskich skał oraz klimacik jaki te skały stwarzały. Troszkę spędziliśmy tam czasu po pierwsze dla lansu :-) - po drugie dla przyjemności.

Jeszcze jedną atrakcje mieliśmy po drodze. G. Zelejowa - niezwykłe miejsce. Na wstępie urokliwe miejsce w dawnych kamieniołomach. Można by tam spędzić pół dnia i zabawiać się w zaliczanie coraz to bardziej karkołomnych linii. Ale w to niestety nie jestem mocny. Bardziej interesujący jest szczyt tej góry. Grań usiana niezwykle śliskimi skałami jest niemal nie do ogarnięcia na rowerze, Naprawdę idąc tam z rowerem na plecach można się poczuć jak w wyższych o 2000 metrów górach. Na dodatek niegłupie widoczki. Już byłem raz na Zelejowej i zapewne będę chciał tu wracać.

Z deka zmordowani (w końcu prawie 50 km pękło w często trudnym terenie i nieciekawej pogodzie) dotarliśmy do Chęcin. Lubię powroty w wycieczek. Pozwalają one nabrać sił na codzienną szarość.
Zapraszam do oblukania fotorelacji gdzie fotek jest z deka więcej.
LINK FOTORELACJA
Z grubsza trasa naszej wycieczki przebiegała jak na poniższej mapce.

Pasieczkin, 10-01-2012, ods�on: 4732 |