:-)

Pochwal się swoją przygodą. Napisz relację i podeślij na pasieczkin@santaclub.pl

--> Plany, projekty, przygotowania
--> Beskidy
--> Inne PL
--> Romania
--> SK
--> Ukraina
--> Europa
--> Sport
--> Grawitacyjne miejscówki
--> Z buta
VELEBIT

.

.

Velebit - góry, które zawsze chiałem odwiedzić na dwóch kółkach. Często patrząc na te potężne szczyty z słonecznych plaży RABu, marzeniami snułem się po kryjących się w nich ścieżkach. Marzenia trzeba spełniać. Dlatego odwiedziliśmy je razem z odwiecznym kompanem Cichym, aby na własne oczy przekonać się o magii tych niesamowitych gór.

 

 

 

 

.



Etap 1 - Senj  - Vratnik - Schronisko Zavizan

( 48,5 km, 2188 m przewyższenia - dane GPS )

 

 

  Nie pierwszy już raz wyruszamy prosto w góry po całonocnej podróży. Bez problemu przemknęliśmy ponad 900 km i około 4:00 nad ranem rozprostowaliśmy nóżki pod gościnnie wyglądającym motelem „Vratnik" :-). Temperatura na zewnątrz nie rozpieszczała.  Decyzja zapadła szybko i nadzwyczaj jednogłośnie. Zdecydowaliśmy się na pozostawienie samochodu w Senj. Przełęcz Vratnik mogła by być dla nas zbyt wielkim wyzwaniem gdy zmęczeni i padnięci wracalibyśmy do naszego środka transportu. Jak się za trzy dni okazało była to bardzo słuszna decyzja.

 

Droga z Senj na przełęcz Vratnik (700 m)  to ok. 15 kilometrów niekończących się serpentyn. Dobrze iż byliśmy w pełni sił oraz słonko nie było jeszcze wysoko. Mimo iż to asfalt, wijące się serpentyny wynagradzały nas cudownymi widoczkami.  Surowe skały zapowiadały oczekujące nas atrakcje, a niesamowity widok w dół uświadamiał nam iż zdobywamy tą przełęcz praktycznie z poziomu morza.

 

Swojskie klimaty napotkaliśmy po drodze. Jednym z ciekawszych dla SantaClubowicza jest miejscowość Sv. Kriź. Nie mogliśmy się oprzeć pokusie poprzytulania się do tak swojsko brzmiącej tablicy :-).

 

Przełęcz została zdobyta. Rozbiliśmy sobie krótki śniadaniowy obozik tuż obok tajemniczo wyglądającego i przypominającego średniowieczną basztę bunkra. Widoczki powalały. Ależ byliśmy spragnieni takich wrażeń. Panoramka cudna. A przecież to nic w porównaniu z tym co nas czekało dalej.

 

kliknij

 

Pojedli .... popili i pojechali dalej. Szlak jak się okazało był świetnie oznakowany. W zasadzie podczas całej wyprawy nie mieliśmy z drobnym incydentem kłopotów z nawigacją. Na jedno trzeba uważać- na Chorwacji wszystkie szlaki są czerwone :-).

 

Pnąc się w górę oraz umilając jazdę przemiłą rozmową doczłapujemy się do pierwszych gospodarstw. Cudowne widoki mają mieszkańcy sioła Biondić. Ciężko się zmusić do dalszej jazdy. Widok na morze jest tak niesamowity, iż długo, ale to długo rozkoszowaliśmy się postojem.

 

klik

 

Szlak wciąż piął się ku górze. Łąkami, bukowymi lasami przemieszczaliśmy się podziwiając widoki. Po drodze mijaliśmy okropne ślady wojny jaka jeszcze kilka lat temu tutaj szalała. Smutny widok opustoszałych wiosek i zniszczonych domów. Niesamowite i przygnębiające pejzaże.

 

Coraz mocniej grzejące słonko powodowało, iż nasze rozleniwienie się wzmagało. Dobrze, iż przydrożne słupki pomagały w zachowaniu równowagi :-). Na dodatek jacyś złośliwcy poprzestawiali strzałki. Trza być czujnym. Widoczki wciąż powalają. Ileż może znieść dusza bikera ??

 

Pierwszy większy zjazd (okolice Tuzevac) nie należał do najłatwiejszych. Zresztą na tym wypadzie nie było łatwych zjazdów. Wąski, kręty singielek usiany ogromniastymi kamerdolcami oraz krzakami pełnymi kolców. Dla rozleniwionych podróżnych była to niezła pobudka.

 

klik

 

Docieramy do Oltare. Tubylcy rozwiewają nasze marzenia o złocistym napoju. Co porabia w takiej miejscowości młodzież ?? Jak można w dzisiejszych czasach żyć bez budki z piwem !!! Koszmarek jakiś normalnie :-)

 

Przed nami ogromna góra. Cel pierwszego etapu. Po prostu ściana . Ogromna góra Zavizan. Przecieramy oczy ze zdumienia. Zavizan jest pokryty śniegiem. He ... ale niespodzianka. Jeszcze zimy nam brakowało. Analizujemy mapę i decydujemy się na jedyną praktyczną metodę szybkiego dotarcia na szczyt. Długo i z mozołem wspinamy się dojazdówką do znajdującego się tam schroniska. Z początku umieramy (VIDEO) na asfaltowych serpentynach, potem przedzieramy się między ogromniastymi zaspami.

 

Podjazd cięgnie się w nieskończoność. Po drodze mijamy granicę parku. No... w końcu udało się !!!  Padnięci po przeszło 36 godzinach bez snu docieramy do schroniska Zavizan.

 

Przyzwoite warunki oraz niesamowity widok. W takim schronisku mógłbym spędzić miesiąc. Uraczając się złocistym napojem, zajadając gulasz z makaronem, prowadząc ciekawe rozmowy z Słoweńcami oraz rozkoszując się przepięknym widokiem padliśmy jak muchy zapadając w niemowlęcy sen.

 

 

Etap 2 - Premuziceva staza

( 19 km, 334 m przewyższenia - dane GPS )

 

Gdybyśmy wiedzieli ile wrażeń przyniesie nam nowy dzień nie zmrużylibyśmy ani na chwilę oka.

 

Pobudka ...  kąpiel w śniegu. Wschód słońca z schroniska wygląda oszałamiająco. Z jednej strony ośnieżone szczyty, z drugiej widok na złociste wysepki jak potężne okręty płynące po błękitnym morzu. Wszystko w jednym. Takie chwile długo pozostają w pamięci.

 

klik

 

Po obfitym śniadanku, wysłuchaniu ostrzeżeń (grupy przyjaznych nam i towarzyszących w dalszej wędrówce Słoweńców ) dotyczących warunków śniegowych na szlakach ruszyliśmy pełni optymizmu kierując się na południe tajemniczo brzmiącym szlakiem „Premuziceva staza"

 

Pełni wiary ruszyliśmy śmiało przed siebie. Analizując ewentualne zakazy , mijając przeszkody dotarliśmy do niesamowitych ścieżek. Odcinki jakie napotkaliśmy powodowały zaniemówienie, strach i podziw. Przez prześliczne góry przedzieraliśmy się po niesamowitych półkach skalnych, nad przepaściami i niesamowitymi widokami.

 

klik

 

Troszkę przeszkadzały nam płaty śniegu gdzie niegdzie leżące ale jednego byliśmy pewni - był to odcinek którego się nie zapomina i trudno porównywać do czegoś co widzieliśmy dotychczas.

 

klik

 

Dość nawijania - po prostu załączę kilka niesamowitych fotek. Obejrzyjcie sami:

 

https://picasaweb.google.com/108807942554165715422/VELEBIT2010#slideshow/5636665066198177410

 

 

Nie do końca było jednak tak słodko. Na ostatnich kilometrach przedzieraliśmy się przez krainę w której zima króluje chyba przez cały rok. Bukowy lasek na długo wyrył niepozytywne wrażenie w naszych umysłach. Ponad 2 metry śniegu !!! W Chorwacji w prawie w maju !!! Skandal !!!. Nasze nawigacyjne zmysły musiały działać na pełnych obrotach, gdyż oznakowanie znajdowało się pod śniegiem :-). Wymijający nas Słoweńcy nie wiedzieli czy podziwiać czy też pukać się po czole na widok przedzierających się przez zaspy rowerzystów.

 

Radocha z opuszczenia Bukowego lasku była wielka. Jeszcze tylko małe suszonko i wyruszyliśmy w drogę. Widoczki znów przecudnie urazmajacały naszą tułaczkę.

 

klik

 

Pięknym singielkiem jak husaria spadamy do schroniska Alan. Pijący już browarek Słoweńcy na stojąco brawami wyrazili słowa uznania. Aczkolwiek dało się usłyszeć w rozmowie między nimi „polako idiot" :-)

 

Wieczór znów należał do pięknych chwil. Widok na morze, ujeżdżane misia, złocisty napój i cieplutkie posłano. Ech chciało by się tak tułać całymi tygodniami. Niestety jutro do autka marsz !!!

 

 

Etap 3 - Schronisko Alan - Senj

( 47 km, 552 m przewyższenia - dane GPS )

 

Gdyby zawody DH odbywały się na trasie Alan - Jablanac większość zawodników zapewne miała by spore ubytki w uzębieniu. Hardkor na najwyższym poziomie. Telewizory większe od taboretów. Niesamowite widoki. Góry, morze, krzaki.

 

klik

 

Nie odbyło się bez kontuzji. Nie sposób przejechać tę traskę nie zaliczając lotu przez kierę. Zarówno ja jak i Cichy ostro poobijani dotarliśmy do nadmorskiej drogi.  Tak hardkorowej trasy dawno nie miałem okazji zaliczyć. Wrażenia w łepetynach pozostaną na długo. Wystarczy spojrzeć na poniższe panoramki :-)

 

klik

 

klik

 

klik

 

Wijąca się nadmorskim brzegiem droga z Jablanac do Senj mimo asfaltowej nawierzchni nie należy do nudnych. Przeurocze zawijasy, wysokie wiadukty i rewelacyjny widok na morze powoduje iż przejazd tym traktem się nie nuży. Tak powinny wyglądać wszystkie dojazdówki. Rewelacja :-)

 

W Senj dopadamy marketu. Ostre obżarstwo i zasłużony odpoczynek.

 

Bonus - Plitvicka Jezera

( dużo łażenia :-) )

 

Jako bonus zafundowaliśmy sobie spacerek po jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie, Plitvickie cudeńka robią wrażenie. Szkoda, że nie można między tymi niezliczonymi wodospadami pośmigać na dwóch kółkach (chociaż taki szalony pomysł nam chodził po głowie hehe).

Setki wodospadów, wodospadzików, progów wodnych, kałuż i jeziorek robią wrażenie. Można sobie wyobrazić, że jest się w puszczy amazońskiej.  Niesamowity cud natury. Jeśli ktoś nie był to jadąc na plażowe byczenie koniecznie musi tu zajrzeć.

 

Koniec wypadu, wróciliśmy do domu. A tu co ??? - zimno, deszcz, błoto - nareszcie prawdziwa rowerowa pogoda :-).

 

***************************************************************************

***************************************************************************



Pasieczkin, 05-05-2010, ods�on: 4220
Komentarze
Amun -Pawel Dziubka(08-05-2010, 07:58:04)
Po prostu cudnie !!
Johannah(13-09-2011, 00:42:09)
Way to use the internet to help people solve porbelms!
tpopfxnv(13-09-2011, 10:05:04)
eXn1NU xodqxhizsxii
lghpdvcrdh(14-09-2011, 11:37:04)
sx9a93 , [url=http://upjtrtiohnhb.com/]upjtrtiohnhb[/url], [link=http://xymrhqygxlva.com/]xymrhqygxlva[/link], http://emjgbwxuwrjo.com/
hhfawvcysbi(15-09-2011, 09:37:15)
i3zqpS kjvkgvgueken
jkxulcilr(16-09-2011, 14:15:54)
RvdtPO , [url=http://yhbmmhzlxzcb.com/]yhbmmhzlxzcb[/url], [link=http://ctsfzcnacdfk.com/]ctsfzcnacdfk[/link], http://dmrihrpzfmex.com/

Website engine's code is WebMan