:-)

Pochwal się swoją przygodą. Napisz relację i podeślij na pasieczkin@santaclub.pl

--> Plany, projekty, przygotowania
--> Beskidy
--> Inne PL
--> Romania
--> SK
--> Ukraina
--> Europa
--> Sport
--> Grawitacyjne miejscówki
--> Z buta
RAB - ekstremalny wypas

Na Rab (Chorwacja) nie wypada się wybrać bez rowerka i to najlepiej z dużym skokiem. Świetne miejsce aby połączyć wypoczynek plażowy z emocjami jakie mogą dostarczyć góry. 

 



 

 

 

   Rab – ponoć najbardziej urokliwa i słoneczna wyspa Chorwacji. Urokliwa to jest bezsprzecznie, ale z słońcem to w tym roku zapowiadało się kiepsko. Noo.. przynajmniej przez pierwsze trzy dni :-).(później grzało masakrycznie)  Cóż ze sobą począć gdy wieje okropny wiatr, temperatura max 18 stopni i co jakiś czas orzeźwiający deszcz? A także jeśli zapowiada się upalny dzień, jakże przyjemne są poranne wypady w rześkim morskim powietrzu. Co za szczęście iż zabrałem ze sobą swój ukochany rowerek.

   Idealnym miejscem do zakotwiczenia na tej liczącej 22 km długości wyspie jest półwysep Lopar. Akurat ja zakwaterowanie znalazłem w miejscowości San Marino nieopodal Rajskiej Plaży. Po pierwsze wspaniała plaża, wprost rewelacyjna i na dodatek piaszczysta co nie jest tak powszechne w Chorwacji. Po drugie pod nosem ma się wspaniałe tereny do pośmigania na rowerku. Od dobrej jakości asfaltów do (co mnie najbardziej interesowało) rewelacyjnych wymagających trasek enduro. Będąc z rodzinką bliskość tych trasek ma kolosalne znaczenie. Rano gdy cała reszta słodko śpi można się zerwać z łóżka i za kilkanaście minut cieszyć wiatrem we włosach pomiatając po białych jak śnieg skałach oraz upajając się oszałamiającymi widoczkami. Zaliczamy traskę i nawet zdążymy żonie śniadanie podać do łóżka :-). Również wieczorkiem po męczonym dniu bycia prorodzinnym ojcem dla odprężenia i pozbycia się  stresu z tym związanego można się urwać na kilka chwil by poupajać się wolnością.

   Kilka rad dla wybierających się tutaj z ciężkim sprzętem

– ochraniacze !!! – konieczne – skały tutaj są tak ostre jak nóż. Każda gleba może się skończyć posiekaniem na plasterki. A nie brakuje tutaj zasadzek czyhających z nienadzka na rozlajtowanego bikera.

 - ubranie oraz okulary – tutejsze krzaczory są jak kaktusy. Pędzącemu jak strzała otarcie o nie są przyjemne chyba tylko dla fakira. Koniecznie trzeba mieć coś przynajmniej na ramionach i oczach

 - i opony – nie oszczędzajcie na wadze. Muszą być pancerne. Moje po powrocie nadają się do śmietnika. Pocerowane jak stare pończochy. Prawie z każdej strony powkładane kawałki grubej folii gdyż tak musiałem się ratować gdy rozszarpywałem bok oponki. I te kolce brr… trzy paczki łatek poszły mi przez tydzień :-(. Dętki wyglądają jakby były wykonane z łatek :-)

- rockring zamiast dużej zębatki – mój wygląda jakby z kuźni wyjęty z pod młota nieudacznika kowala. Oj jest gdzie urwać zębatkę. Nie wiem jakim cudem ni urwałem przerzutki.

GEOPARK

Główne śmiganko jakie mogę polecić dla zakwaterowanych w Loparze lub San Marino są szlaki w położonych nieopodal górkach. Szlaki te zwane Geopark rewelacyjnie oznaczone na dodatek poprowadzone w ten sposób, aby naszym oczom ukazać nie tylko wspaniałe widoki ale też atrakcje geologiczne.

   Prawie wszystkie wypady rozpoczynałem od wspięcia się na odpowiednią wysokość cudownie poprowadzoną po stoku góry ścieżką. Jej nachylenie pozwalało na bezpchaniowe, bardzo szybkie dotransportowanie się na szczyt. A te widoki  - ech – tego nie można opowiedzieć to trzeba zobaczyć.

   Będąc już na szczycie można zaplanować sobie kilka wariantów powrotu.

1. Gdy nam się spieszy na rozstaju dróg skręcamy w prawo. Szeroką kamienistą drogą jeszcze trochę do góry, potem po płaskim i szalony zjazd w dół po zdradzieckich okrągłych kamykach.

Zrzuciłem tracka :  http://www.gpsies.com/map.do?fileId=wzkzenwcdpvmcoae

2. Gdy mamy trochę więcej czasu można odbić w lewo. Świetnie oznaczonym szlakiem pośmigać sobie w niecodziennych klimatach prawie po płaskim zaliczając atrakcje Geoparku nr 8, 9 a nawet 10 i wrócić kiedy nam się podoba. Obierając w zależności od samopoczucia wariant zjazdu w dół :-)

3. Gdy marzy nam się mega wyryp i sprawdzenie odporności opon i  sprzętu skręcamy w prawo i tuż przed zjazdem z pkt 1 skręcamy w lewo. Traska jest oznaczona czerwonym szlakiem (zresztą chyba tu nie mają innych kolorów hehe). Od razu zaczynamy walkę ze skałami.

   Docierając do punktu w którym znajdują się ławeczki

   Warto przyczaić gdzieś rower i obsunąć się parę metrów po skałach aby zwiedzić fajna jaskinię (mapa Geoparku -  atrakcja nr 13). Latarka konieczna !! :-) i ostrożnie na zamieszkujące ją potwory  hehe

   Potem śmigamy nadal czerwonym i gdy ostro zakręca w prawo to:

a)         albo podążamy za nim coby zaliczyć mega wypaśny i karkołomny zjazd na którym ogromniaste głazy troszkę przeszkadzają w zabawie  (fotografia z góry)

Łatwo złapać zająca (muszę potrenować podrywanie rowera przy zjeżdżaniu z głaza

tą oto dolinką

I w najlepszym przypadku wyglądającą tak

b)         albo troszkę na pałę -  nie skręcamy tylko śmigamy prosto (nadal jest to czerwony szlak) by dopaść drogę w którą skręcamy w prawo

  i na najbliższym skrzyżowaniu dróg skręcić również w prawo i rewelacyjnym zjazdem (zdradliwa bestia) – zlecieć do miasta :-)

c)     albo szwędamy się troszkę po płaskowyżu gdzie znajdujemy idealne fragmenciki do ćwiczenia opanowania rowerka wykorzystując do tego ciekawe ścieżki wydeptane głównie przez owce :-)

Wariantów jakie można sobie powymyślać na terenie Geoparku może być znacznie więcej. Szwędałem się czasem bez celu  - ale jedno jest pewne  - jaką drogę  nie wybierzemy frajda jest stuprocentowa.

 

KAMENJAK ( 408 m npm)

Będąc na Rabie koniecznie trzeba zaliczyć największy szczyt tej wyspy Kamenjak. Widoczki jakie towarzyszą w czasie tej wycieczki i andrealina podczas zjazdu będą się śniły po nocach.

Dwukrotnie wspinałem się na Kamenjak i gdyby był troszkę bliżej byłbym na nim codziennie.

Tak z grubsza wygląda track wyprawy na ten szczycik: http://www.gpsies.com/map.do?fileId=kuvssnzmbatyfdlb

Oczywiście w stronę góry śmigałem GeoParkowym  szlakiem. Świetna trasa prowadząca przez tereny nie z tej epoki. Uważać na owieczki gdyż jest ich wszędzie bez liku.

I oczywiście zamykać za sobą napotkane furtki coby nie mieć na pieńku z jakimś lokalnym bacą

  Między atrakcją nr 9 a 10 GeoParku szlak rozdwaja się prowadząc prosto i w lewo.

   Próbowałem poszukać czegoś ciekawego skręcając w lewo. Z początku wydaje się być nawet atrakcyjnie. Ale potem szlak błądzi miedzy takim telewizorami, że raczej noszonko rowerowe się szykuje. Trzeba by było być mistrzem w trialu rowerowym. Idealna traska lle raczej z plecaczkiem na butkach. Zawróciłem zniesmaczony.

   Ale za to pomykanie prosto szlakiem w stronę atrakcji 10 Geoparku jest przednie. Rewelacyjna dróżka wijąca się po zboczu wzdłuż wyschniętego potoku.

  Mijając tajemnicze budowle :-) wodospadowe

   Pomykanie przednie ale wypadnięcie z trasy w przepaść pełną najeżonych kolców do przyjemnych chyba by nie należało.

   Jest i asfalt. Skręcamy w lewo

  Cały czas naparzamy przed siebie. Trochę skuterku, potem betonik i dopadamy główną drogę. Jeszcze troszkę męczarni ruchliwą drogą i zobaczywszy tablicę informacyjną skręcamy w lewo.

Teraz mega wypaśna asfaltowa męczarnia. Dróżka prowadzi nas na szczyt. Innej rady nie ma. Można spróbować szlakiem, ale wiąże się z masakrycznym taskaniem rowerka na plecach. No cóż troszkę wypocin nikomu nie zaszkodziło hehe

  Nagrodą są niesamowite widoki na miasto Rab, morze i płaską cześć wyspy

  Uff … jest i szczyt

  Tutaj można spędzić cały dzień i nasycać się widokami.

   I teraz następuje to o czym myślałem cały czas podczas dybania na to górzysto. Dla tych chwil warto się męczyć. Chwytam się czerwonego szlaku sruu… w dół.  Najpierw spokojnie, jednak trzeba patrzeć pod koła gdyż chwila nieuwagi i wycieczka skończyła by się spacerkiem w dół. A tego bym nie zniósł. A…. furtek na trasie co niemiara :-(.

   A potem się zaczęło. Włos się na głowie jeży. Totalny wyryp. Kamienista  ścieżka wisząca nad przepaścią dostarcza niesamowitych wrażeń. Jedna pomyłka i w najlepszym przypadku  wyglądałbym jak dobrze wytłuczony kotlet. Rewelacja !!! I jak opisać takie coś. No nie da się. To trzeba przeżyć.

  Fotografie nie są w stanie odzwierciedlić wrażeń jakie towarzyszą podczas zjazdu tą karkołomną traską.

  Powrót do kwatery niestety w iście maratońskim tempie. Ale nie ma żartów żonka naparza już na telefon niemiłosiernie. Droga powrotna choć asfaltowa, lecz urokliwa jeśli chodzi o widoczki.

   Najfajniejsze w tym wszystkim jest tutaj to że z jakiego wysypu by się nie wróciło w nagrodę czeka kąpiel w rewelacyjnym morzu.

 

 

********************************

 



Pasieczkin, 11-03-2010, ods�on: 2364
Website engine's code is WebMan