
Plan był bardziej ambitny - jedziemy do Arrezo, aby oblukać etruskie mury. Jednak pogoda pokrzyżowała nam wycieczkę gdyż przez toskańską ulewę musieliśmy troszkę wcześniej skończyć.

Objuczeni piciem, przygotowani na upały wyruszyliśmy z bazy szlakiem nr50 na północ.
Do miejsca gdzie odbija od niego szlak nr. 559 nie będę się rozpisywał. Już to uczyniłem -- > kliknij tutaj :-), Jako iż tera miałem kogo focić to wrzucę kilka fotek z tego odcinka traski.




Docieramy szczęśliwi z niezbyt upalnej pogody do rozgałęzienia ze szlakiem 559. Od tego miejsca zaczyna się ostry (niestety tak z 300m w pionie) zjazd w dół wszelakiego rodzaju nawierzchniami.

Tak spadając w dół do pierwszych domostw i gajów oliwnych nagle szlak skręca 90 stopni w prawo. Zaczynamy pnąc się w górę. Z początku gajami oliwnymi z widoczkami typowo toskańskimi.


Szeroka wygodna droga polna nagle zmienia się w niekończący się singielek. Bardzo ciekawy, kręty i nieraz nad sporymi urwiskami. Niestety pokonywaliśmy go do góry. W drugą stronę byłby bardziej interesujący.



No i zaczęło się. Dzwoni żona z zapytaniem czy u nas pada. Oczywiście zaprzeczyłem, gdyż pogodę mieliśmy idealną pod rower. Ledwo odłożyłem słuchawkę z nieba zaczęło się lać :-(
Ostatnie metry przed M.Corneto (743m) to już ostre dybanie.

Na przełęcz La Foce mieliśmy kawał fajnego zjazdu. Pełen relaks i mimo deszczu japa się cieszy.


Przełęcz La Foce. Ucieszyliśmy się na widok restauracji. Nistety była nieczynna. Zaczęliśmy być z deka mało ciepli. Ja to spoko ale junior już robił się zielony :-). Odpoczęliśmy chwilę.


Ruszyliśmy w dalszą drogę. Wspinaczka pod M.Castiglion Maggio (756m) to droga przez mękę. Z nieba się ostro leje a my musieliśmy pokonać kawał bardzo stromej, niekończącej się ścianki. Tak lało, że focenie zrobiło się już kłopotliwe.

Dotarliśmy na szczyt. Junior zmieniał kolor z zielonego na fioletowy. Nie dziewę się - czym takie chuchro ma się niby ogrzać

Podejmujemy decyzję, że spadamy w dół szlakiem 555 do uroczego średniowiecznego miasteczka Castiglion Fiorentini. Skąd odbierze nas żonka (uff.. jak dobrze że są telefony)

W dół mieliśmy kawał solidnego i dość interesującego zjazdu. Gdyby nie woda zalewająca oczodoły fan z tego typu szalonego zjazdu był by rewelacyjny.






Dotarliśmy do miasteczka. W trakcie oczekiwania na transport aby już całkiem nie zmarznąć zwiedziliśmy je dość dokładnie. Bardzo sympatyczna i stare (jeszcze pamiętające Etrusków) miasteczko. I co ciekawe od tych nagrzanych murów bije prawdziwe ciepło. Niczym z kaloryfera.





I zakończyła się nasza przygoda. Ogrzewaliśmy się jeszcze długo przy herbatce. Było co opowiadać.
Oczywiście mapka :-)

Ślad gps'u mam niestety dość poszarpany gdyż chyba z nawilgocenia komórka trochę się za często sama resetowała :-)
Fragment 1 - http://www.gpsies.com/map.do?fileId=ukuuauseeamcwish
Fragment 2 - http://www.gpsies.com/map.do?fileId=kufoebakpxqqhomg
Fragment 3 - http://www.gpsies.com/map.do?fileId=nikwkmudwjfzmvgn
No może jescze jedną traskę z tych uroczych regionów wyszperam :-) c.d.n. :-)
Pasieczkin, 08-08-2011, ods�on: 1339 |