

Opisywana trasa nie jest próbą zachęcania czy namawiania do naśladownictwa. Próba jej pokonania może mieć fatalne skutki do utraty życia włącznie. Ekspedycja była wykonana w poszanowaniu zastanej flory i fauny , w czasie nie kolidującym z pieszym ruchem turystycznym !

W konspiracyjnym umyśle zrodziła się szalona inicjatywa przegryzienia bronka jakąś wołowinką. Dwóch zatwardziałych partyzantów z skrajnie frurajderowego ugrupowania o 2 w nocy stanęło do boju pod wsią Oravica. Przywitało nas bajecznie rozgwieżdżone niebo oraz widok jak z nad Świtezi -„dymiące” jeziorka wody termalnej. Po szybkim przepaku , założeniu czołówek wsiadamy na rowerki i podjeżdżamy do węzła szlaków z którego obieramy kierunek wzdłuż Potoku Bobrowieckiego. Ten początek niebieskiego szlaku przez około 1,5 kilometra łagodnie pnie się w górę swym asfaltowym jęzorem aby płynnie przejść w przyjemną szutrówkę wijącą się przez kolejne 2 km. Potem nastromienie doliny wzrasta przechodząc w bajecznego singietracka wijącego się po zboczach przez wiekowy bór świerkowy. Na początku cztery razy po mostkach przecinamy potok aby na dobre się z nim rozstać. Poprzez wysokie progi z belek , korzenie drzew zygzakując po przyjemnie pochylonym szlaku dochodzimy do kolejnego węzła na styku dwóch granic państwowych. Odbijamy o 90 stopni w prawo w las podążając dalej niebieskim granicznym szlakiem. Stromość dramatycznie wzrasta a oczom ukazuje się hurtownia z lodówkami.

Ten koszmar sprawia wrażenie że za chwilę wejdziemy na księżyc. Na końcówce całkowicie nieprzejezdny bardzo wąski tunel z kosodrzewiny. Zaczyna świtać, znad czarnych zarysów gór wstaje czerwona poświata dzięki której możemy już wyłączyć oświetlenie . Jesteśmy na skrzyżowaniu szlaków niebieskiego i żółtego ,teraz oba prowadzą w tym samym kierunku. Poprzez szerokie tunele kosodrzewiny, trasą przypominającą zjazd z Babiej wdrapujemy się na Grzesia. Widoki zapierają dech w piersiach , widać już cel naszej wyprawy . Krótki zjazd po trasie usypanej z luźnych niedużych kamieni i kolejne wdrapywanie się na górkę. Kolejny szybki zjazd po hali i rozpoczynamy atak na Rakonia. Z tej perspektywy widzimy już z czym za chwile przyjdzie się nam zmierzyć . Stroma ścieżka biegnąca po grani Volovca zachodzi Rakonia od tyłu. Zmęczeni przełykamy nerwowo ślinę spoglądając w milczeniu raz na siebie raz na cel naszej wizyty. O godzinie 6 rano meldujemy się na szczycie naszej dzisiejszej przekąski.

Towarzyszy nam bacznie obserwujące nasze poczynania stado kozic. Cichutko nie płosząc tutejszych lokatorów zakładamy ochraniacze i rozpoczynamy zjazd. Po luźnych kamieniach wszelakiej wielkości , ocierając się o przepaść z lewej strony udaje się nam to bezbłędnie zjechać. Pomimo zmęczenia grymas szczęścia nie schodzi nam z twarzy.

Z Rakonia błyskawicznie lądujemy na Grzesiu , kolejny szybki techniczny zjazd jesteśmy w węźle . Odbijamy na polską stronę w żółty ,aby po szerokiej na około metr miejscami wybrukowanej wielkimi kamieniami , poprzecinanej belkowymi progami trasie dotrzeć do drugiego zakrętu. Tam z powrotem wbijamy w lewo na niebieski . Zaczynamy zjazd „klimatyzowanym” borem. Szlak przypomina nam trasy z rowerowych filmów kręconych w Kanadzie. Ostre o 360 stopni zakręty na wysokich progach , mnóstwo korzeni ,belek . Szerokość ścieżki nie przekraczająca 30 centymetrów a towarzyszące z lewej strony przepaści do głębokich jarów podnoszą poziom adrenaliny. Jesteśmy w rowerowym niebie. Szybka płynna jazda kończy się na darmowym parkingu pomiędzy budzącymi się do biznesu budkami , pensjonatami i dalej dziwnie dymiącymi baseno –stawami . O godzinie 8:30 jesteśmy już na dworcu PKP w Rabce gdzie Chomik przesiada się na pociąg. Wyjazd zaliczony, a w głowie kolejne szalone pomysły na przyszłą sobotę.
Więcej fotek na stronach:
http://picasaweb.google.pl/sisior15/Volovec#
http://picasaweb.google.com/chomikFR/Volovec#
***************************************************************************
cichy, 12-07-2010, ods�on: 1349 |