

Noc z piątku na sobotę nie należała do najłatwiejszych. Żądni wrażeń w egipskich ciemnościach wdrapaliśmy się na Velky Choć, by podziwiać urokliwy wschód słońca, oraz zaznać o wczesnym poranku FR doznań na jednym z najcięższych zjazdów z tej urokliwej góreczki :-).

Sobota około pierwszej w nocy. Włócząc się po lasach parkujemy „wersalkę". Ukrywamy ją w krzaczorach. U podnóża celu naszej wspinaczki. W Jastrzębiej Dolinie. Jesteśmy 625 metrów npm - łatwo nie będzie. Do wydrapania się czerwonym szlakiem mamy prawie 1000 metrów w pionie.
Nie było to proste wyzwanie. Większość trasy nasze rumaki spędzają wygodnie na naszych umęczonych plecach. Siódme poty. Istna droga krzyżowa - w końcu większość z nas dźwigała Święte Krzyże :-). Co chwilę odpoczynek na odsapnięcie. Miejscami wspinaczka u ewentualnego obserwatora spowodowała by ból czoła spowodowany ostrym pukaniem się w głowę. Sam zastanawiałem się czy jesteśmy w pełni poczytalni. Wspinanie się z ciężkimi rowerami po łańcuchach nie należy do zajęć łatwych i przyjemnych.
Na dodatek musieliśmy się z deka spieszyć. Wschód słońca był zapowiadany w mediach o 4:33. W niespełna trzy godziny dotarliśmy na szczyt gdzie w godnym Indian rytuale przywitaliśmy naszą uroczą gwiazdę. Zostało to udokumentowane, opite oraz zarejestrowane. Wpis do znajdującej się tam książki skarg i wniosków doskonale odzwierciedlił nasze nastroje.

Film
Zjazd czerwonym do Jastrzębiej Doliny dostarcza tylu wrażeń, iż nie sposób przelać tego na tekst. Jest trudno. Niektóre fragmenty (zwłaszcza sekcje z łańcuchami) wymagają zastosowania niekonwencjonalnych metod, znanych tylko i wyłącznie elitom wtajemniczonym w najskrytsze tajniki sztuki przetrwania na tego typu ściankach. (hehe)
Górny fragment trasy to walka z skalnymi przeszkodami różnej trudności. Później jest zjazd po schodkach o nastromieniu powodującym gęsią skórkę. Ostatni fragment to walka z śliskimi ogromniastymi korzeniami, lawirowaniu między drzewami oraz szybkiemu pędzeniu na złamanie karku wąskimi śliskimi ścieżkami pośród niezliczonych, malowniczych krzewów orzechów laskowych.
Gdzieś ok. 6:00 jesteśmy przy samochodzie. Wracamy do domu. Całą drogę jest co komentować. Ścieżka, którą zaliczyliśmy jest godna nazwania jej esencją FR.
Zapraszam do zapoznania się z fotorelacją. Niestety światła do robienia fot nie mieliśmy zbyt dużo lecz kilka fot odzwierciedla charakter tej ścieżki.
LINK --> FOTORELACJA
Jeszcze foty Pawła - Link
I fragment mapy:

  
Pasieczkin, 23-05-2011, ods�on: 2101 |