

Dla mnie niedziela zaczyna się o 7.00 natomiast dla Pasieczkina godzinę wcześniej. Ale to dobrze. Przynajmniej w spokoju obmyślił nowa trasę. Poranek zaskakująco piękny. Rzut okna za okno i nie widzę żadnych chmur.

Widoczność byłaby jeszcze większa gdyby gdzieś daleko nie było Tatr hehe, które pięknie prezentowały się w słońcu i skutecznie zasłaniały horyzont. Jedynie tylko ten mróz, który skutecznie zablokował Pasieczkinowi sztycę (gravit dropper) a mi tylna przerzutkę- dzień wcześniej mało fortunnie zostawiłem na najtwardszym przełożeniu.

I jeszcze nie mogę nie napisać o TV YoYo czy jakoś tak, która nastroiła nas bardzo pozytywnie (słowackie wiadomości pokroju naszej gazety „Fakty"). O 8.00 szybkie śniadanko. Przy okazji zaopatrujemy się w niezbędny prowiant. To tyle przydługiego i nudnego wstępu. Dalej opis będzie równie szybki jak nasz zjazd z przeleczy hehe.

Spod hotelu ruszamy od razu rowerkami i powoli zbliżamy się do granic Parku. Tam nieoczekiwanie naszym oczom ukazuje się znak. Chociaż tak niefortunnie ustawiony, że dochodzimy do wniosku, że raczej dotyczy on drogi która przebiega obok (ale jeśli się mylimy- to z góry przepraszam leśników). Dalej rozciąga się piękne podejście o fajnym nastromieniu. Chociaż moje plecy mówią dość po kilku minutach to i tak cieszę się na samą myśl co się będzie działo za kilka godzin. Jeszcze kilka razy będziemy zmuszeni dźwigać nasze maszyny, ale na szczęście są to krótkie odcinki. Większość szlaku tak do 1400mnpm to piękny trawers.

Ślicznie omijający szczyty (w życiu nie widziałem tak idealnie poprowadzonej ścieżki- brawa dla twórców). Na wysokości 1400 wjeżdżamy na polane z pięknym widokiem.

Kilka fotek i ruszamy dalej. Ostatnie 200m w pionie to istna droga krzyżowa. Szlak zniszczony przez wodę i pokryty zdradliwie śniegiem jest ciężki do przejścia nawet bez rowerów. W połowie podejścia ktoś nieśmiało rzuca propozycję porzucenia rowerów, ale na szczęście nie spotyka się ze zrozumieniem- wiec idziemy dalej. W końcu docieramy na upragnioną przełęcz.

Radość przeogromna. Kilka fotek i ruszamy w dół.

Tutaj mógłbym zakończyć bo zjazd był pierwsza klasa. Z uwagi na brak turystów przebiegał bez zbędnych postojów i zatrzymań. Jedyne co mi się nie podobało to to, że szybko się skończył.

Pozdrawia Paweł P.
Zapraszam do zobaczenia reszty fotek:
Pasieczkin ---- LINK
Cichy ----- LINK
**********************************
Pasieczkin, 20-10-2011, ods�on: 1746 |