

Kontynuacja mojej poprzedniej wycieczki w ten rejon Słowacji . Celem było domknięcie czerwonego szlaku z zachodniej części Małej Fatry. Na celownik poszły szczyty Suchej Góry oraz Małego Krywania.

Wejścia z rowerem na plecach dokonałem z Strecna . Po około dwóch godzinach targania doszedłem do Chaty pod Suchym . Po drodze robiłem ranking nastrojów słowackich turystów -około 35 procent wyrażało podziw i robiło sobie fotki ze mną na pamiątkę a reszta twierdziła ,że jestem debilem i nie wiem w co się pakuję .
Oczywiście jak na twardziela przystało zostawiałem ich daleko w tyle targając moją pokutu na grzbiecie. Po osiągnięciu szczytu , powrót na Sedlo Prislop pod Suchym. Zjazd skomentuję krótkimi słowami , jeżeli ktoś uważa siebie za super frurajdera to ten odcinek szybko sprowadzi go na ziemię i nauczy pokory.
W dwóch miejscach skapitulowałem - jedno nad progiem konar drzewa uniemożliwiał zjazd , a drugie to bardzo wysoki próg korzenny na agrafce. Skoczyć się nie dało bo lądowanie było by w kosówce. Był też jeden ciekawy fragment koło skałki z wysokim progiem około dwa metry na wylądowanie , zwrot o 180 stopni i zjazd po ściance .
Z Prislopa na żółty szlak i dybanie z powrotem do góry na Siodło Vrata. Trochu się wróciłem czerwonym w kierunku Suchej zaintrygowany sterczącymi skałkami . Koszmar ,miejscami klasyczna wspinaczka. Szybki odwrót i obrałem jedyny i słuszny kierunek na Mały Krywań.
Po około 30 minutach byłem na szczycie , turystów od groma . Parę fotek i powrót na Przechybę . Zjazd bajka nie licząc odcinka z bardzo wąskim tunelem w kosówce , zamarzyłem wtedy o kierownicy jaka mają kurierzy w swoich rowerach.

Z przełęczy aby nie wracać się po śladach wybrałem zjazd zielonym który sprowadza najbliżej samochodu. Singielek poprzez łączki , laski cały czas w dół , bardzo łatwy . Miejscami było stromo ale zero problemów technicznych . Jak dla mnie straszna nuda . Końcówka korytem potoku i wpadamy do doliny Kur. Trochu szutru potem asfalt . Mijam Krasnany i wpadam do Varina gdzie w labiryncie uliczek ginę. Mapa nie pomaga w nawigacji i dopiero odpalenie GPSa wyprowadza mnie z opresji . Docieram do samochodu kończąc ten etap wycieczki. Jedyne czego żałuję to faktu ,że sam sobie nie mogłem robić fotek na tych wszystkich boskich kawałkach trasy. Takie są uroki samotnego śmigania po górach , na osłodę zostaje tylko kilka fotek z widoczkami.

Samotny biały kieł ...tfu znaczy się Cichy.
Troszkę więcej fotek na Picassie ------ > LINK
*********
Pasieczkin, 26-09-2011, ods�on: 1166 |