Z biegiem czasu kończą się tereny w naszej części regionu, gdzie będę mógł powiedzieć „tam jeszcze nie byłem”. W sobotę pękła Magur Spiska i to w bardzo doborowym towarzystwie.

   Kiedy tylko Muma rzucił temat na forum moje wahanie nie trwało długo. Nie daleko, ponoć ładnie i jeszcze tam nie byłem  - trza jechać.

   Punktualnie o 8:00 na przejściu Lysa nad Dunajcom wstawiło się liczne grono żądnych przygody, widoczków i świeżego powietrza bikerów zaczynając od pań była  Magda a potem pomysłodawca Muma, Cichy, Ptyś, Jasiux, Hinol, Edghaar, Belos no i ja :-).  Jak ciężko w dzisiejszych czasach zebrać liczną grupę wypadowiczów wiedzą tylko ci którzy próbują czasem coś zmontować. Tym razem towarzystwo dopisało i na dodatek cały wypad nikt nie płakał, marudził, krzęcił się. Było super.

Zaczęło się szosowo. Prędkością zmarzniętego jastrzębia pomknęliśmy z przejścia granicznego przez Cerveny Klastor do wioseczki Velky Lipnik.

  Już solidnie rozgrzani rozpoczęliśmy ostry podjazd czerwonym szlakiem zdobywając Veterny vrch ( 1112 m). Cudowne widoczki. Zwłaszcza na nasze Trzy korony. Mimo strat jakie tamtejsze lasy odniosły na wskutek wichury, takie kataklizmy są ratunkiem dla widokożercy. Gdyby rosły tu drzewa było g..no widać :-) – a teraz można było patrzeć i patrzeć. Wierzchołki gór wolne od drzew !!! – taki postulat proponuję niektórym politykom w nadchodzących wyborach.

  Ech… nie ma drzew wiec znikły szlaki na nich namalowane. Było troszkę błądzenia. Na początku zamotaliśmy się z szlakiem zielonym. Nie ma takiego złego coby na dobre nie wyszło. Małe błądzenie pomaga w dokładnym zaznajomieniu się z okolicą. Mieliśmy okazję przeanalizować różne punkty widzenia na Magurę Spiską.

  Po przekroczeniu przełęczy Magurskie sedno, do której dotarliśmy iście dżunglowym traktem, musieliśmy się maksymalnie skoncentrować zarówno na szukaniu nieobecnego już szlaku jak i kontrolowaniu spożycia płynów jakich mieliśmy już jak na lekarstwo.

  Zaczęła się nawigacyjna zabawa. Gdzieś w okolicach Spadik (1088m) podejmujemy decyzję jazdy na azymut. Szlaku po prostu nigdzie nie było. A na dodatek brak było jakiekolwiek sensownej drogi. Enduro w czystym wydaniu. Przeprawa przez wąwóz przypominała inwazję na Normandię.

  Dotarliśmy w końcu do w miarę wyglądającej drogi którą z impetem puściliśmy się do wioseczki Relov z której już na luzie asfalcikiem dotarliśmy do samochodów oczywiście dokonując przerwy na złocisty napój :-). Podczas tego zjazdu zwróciły mi się pieniądze wydane na ochraniacze gdyż bezsprzecznie uratowały mi kolanko.

Wypad mimo nawigacyjnych perypetii bardzo udany. Piękna pogoda oraz cudowne widoczki wraz z doborowym towarzystwem, naładowała myślę nas wszystkich pozytywną energią na cały tydzień. Oby takich wypadów było więcej.

Więcej fotek:

Galeria Ptysia: http://picasaweb.google.pl/tomasz.topka/ZdjeciaNiedzicaYsaNadDunajcom?feat=email#

Galeria Hinola: http://picasaweb.google.com/469hinol/MaguraSpiska150809#

Galeria Cichego: http://picasaweb.google.pl/sisior15/MaguraSpiskaSlovakia2009#

jeszcze ze dwie powinny się pojawić :-)

A i zapraszam do obejrzenia filma :-)

 i mapka: