
Do zamknięcia przewodu doktorskiego z tematu Tatry Zachodnie brakowało mi jednego wybitnego wierzchołka. Tym szczęśliwym szczytem była Bystra 2248 m.n.p.m , najwyższa kulminacja w tym obszarze geograficznym.

Oby tradycji zadość uczynić wyjazd był totalnym spontanem ( brak map itp.) o stałej dla nas porze ( trzecia w nocy) ,a moim kompanom naopowiadałem bajek o lajciku , że trasa prawie po płaskim ......prawdę wolałem zachować dla siebie gdyż mogli zdezerterować.
Start ekspedycji nastąpił z miejscowości Podbańskie . Szturmowaliśmy wzdłuż żółtego szlaku. Początek trasy do skrzyżowania z czerwonym to około 30 minut jazdy po leśnych duktach .

Od węzła rozpoczyna się pięciogodzinna droga krzyżowa . Rowery rzadko gdzie da się pchać , pozostaje nam targanie naszych świętych krzyży na plecach. Po przebrnięciu przez las wchodzimy w piętro kosówki gdzie aż pod samą grań towarzyszy nam strumień.

Deptamy po wąskiej ścieżynce usłanej paskudnymi kamieniami ,aby w końcu dojść pod zbocze stromej góry. Zastany widok poraził nasze skołatane myśli , na stromym dwustumetrowym stoku wyrżnięte jakieś esy floresy .

Każdy z nas w tym momencie pomyślał ,że w dniu dzisiejszym przyjdzie nam zginąć za ojczyznę .

W miarę zbliżania okazało się ,że jest to kawałek mocno techniczny ale do zjechania. Po pokonaniu tego etapu znaleźliśmy się na głównej grani .


Zostało nam około pół godziny do szczytu. Linia prowadzi po trawiastej połoninie. Miejscami bardzo szeroko i kamieniście . Pod samym szczytem się zwęża , na nawierzchni królują już same kamienie ze sporymi uskokami . Towarzyszy nam wiatr w porywach do około 15 metrów na sekundę.


Po rytualnym założeniu wszystkich plastików rozpoczynamy najprzyjemniejszą część naszej wycieczki. Ze szczytu pod siodło gdzie szlak odbija w zygzaki , jest czyste naparzanie w dół. Przelatuje na kamieniami i progami ,a towarzyszące temu widoki powodują u mnie stan bliski euforii.



Na odbiciu szlaku zatrzymujemy się a z naszych ust zaczyna lecieć mięso . Okazuje się ,że mamy potwornego pecha , trafiliśmy na 70 osobowa wycieczkę z Polski . Zablokowali nam serpentyny.

Zamiast pełnego zadowolenia z tego odcinka, męczymy to na co najbardziej ostrzyliśmy sobie zęby. Po zmordowaniu tego odcinka w asyście tłumu gapiów pstrykających nam tysiące fotek dotarliśmy na wypłaszczenie .


Tam nasz szlak wąskim singielkiem prowadził w dół wzdłuż malowniczo wijącego się strumienia.

Ten etap w dół okazał się totalną rzeźnią, wieszamy się na czym tylko można . Ja raz po raz słyszę jak suportem szoruje po kamieniach , jak wieszam się korbami na jakiś głazach .

Wiele razy zsiadamy i przeprowadzamy -nie da rady przez wąskie kamienne przesmyki przejechać. Po dotarciu w początki lasu jazda zaczyna się kleić , choć dalej jest bardzo ciężko . Mijamy kilka ciężkich ścianek które odważyłem się pokonać a widownia spragniona mojej krwi trzaskała tylko foty. Na dalszym etapie naszej trasy kolega Pasieczkin efektownym lotem poszybował w dół do koryta strumienia .
(fota z jednej z wielu przygód jaka mi się przytrafiła :-)- o boli !!! - przyp. Pasieczkin)

Całe zdarzenie wyglądało masakrycznie , mi nawet z przerażenia stanęło na chwile serce. Po szybkiej akcji ratowniczej wydobyliśmy kolegę obitego jak kotleta . Totalnie obolały, ale twardy i niezłomny wsiadł na swojego białego Pasieczkina by po chwili kontynuować jazdę.
W momencie gdzie las już zgęstniał zaczyna się na nowo błyskawiczne koszenie telewizorów . Szybko i sprawnie mykamy co chwile skacząc z kamiennych progów .

Po rzeźnickim etapie radość i uśmiech wraca nam na facjaty. Mijamy na pełnym pędzie skrzyżowanie z czerwonym szlakiem wlatując w szutrową nawierzchnię, towarzyszącą nam już do samego asfaltu przy którym został nasz prom kosmiczny zwany combolotem.
Tą wycieczką można powiedzieć został zamknięty epizod z Tatrami Zachodnimi . Opisując cały cykl naszych wojaży w ten rejon pragnę podkreślić o możliwych przykrych konsekwencjach prawnych i zdrowotnych , nawet do UTRATY ŻYCIA włącznie. Są to góry bardzo ciężkie technicznie i nawet wybitnie jeżdżącym rowerzystom obytym w takim terenie sprawiają problemy. Każda z naszych eksploracji tych niezmiernie urokliwych zakątków odbywała się w pełnym poszanowaniu przyrody i pełnej symbiozie z pieszymi turystami. Pamiętajmy to MY BYLIŚMY INTRUZAMI na szlaku , których tam nie powinno być !!!
Tym przesłaniem pozdrawia Cichy.
Jak zwylke polecam zestaw panoramek do oblukania. Widoczki smakowite :-)






Oczywiście jest znacznie więcej fot. Zapraszam na picassę :-):
LINK_1 - fotki
LINK_2 - fotki
**********
Pasieczkin, 28-08-2011, ods�on: 1662 |