:-)

Pochwal się swoją przygodą. Napisz relację i podeślij na pasieczkin@santaclub.pl

--> Plany, projekty, przygotowania
--> Beskidy
--> Inne PL
--> Romania
--> SK
--> Ukraina
--> Europa
--> Sport
--> Grawitacyjne miejscówki
--> Z buta
Kudłoń - coś dla ciała i duszy

.

.

  I znowu rewelacyjny wypad z serii wypadów świetnych zaliczanych do rodziny wypadów wyśmienitych ;-)

 

 

 

 

 

 

 

.



   Tym razem Kudłoń. (1276 mnpm) - czwarty co do wysokości szczyt w Gorcach. Znowu dla mnie wielkie odkrycie. Bo wstyd się przyznać, ale człowiek się szlaja po różnych dziurach a prawie na swoim podwórku góry jeszcze nie odkryte zostały :-).

 

   O wypadzie pogłoski krążyły w piątek. Gdzie, co, jak i kiedy dowiedziałem dopiero w sobotę wieczorem  - więc miałem bardzo mało czasu na burzliwe negocjacje z szanowną małżonką. A wiecie jak się podczas negocjacji z kobietą nie ma czasu to projekt można z góry skazać na niepowodzenie - tym razem opatrzność czuwała i około północy mogłem odwyć jak wilk do księżyca (którego zresztą nie było) - wielki sukces :-)

 

   Zimny poranek. Rzeki za Lubomierzem. Zebrała nas się spora gromadka spragnionych szczytowania. Zimno było jak cholera. Lecz wizja nieodległego podjazdu powodowało iż jakieś wewnętrzne ciepło rozgrzewało me wątłe ciałko i spowodowało iż .... przetrwałem.

 

   No dobra..... muszę się sprężać. Kiedyś jak napiszę książkę to opisami pobiję „Nad Niemnem".

 

   W każdym bądź razie Kudłoń zdobyliśmy dwa razy. Rewelacyjna pogoda wprost urzekała. Człowiek jest tak spragniony słońca że wygrzewał by się w nim w nieskończoność. Kilometrów nie było dużo, ale za to były bardzo treściwe.

 

ryba

 

   Pecha miał Szczawik - który nie wiem dlaczego postanowił zdemontować przerzutkę. Ja wiem że rower Jego troszkę waży - ale Szanowny Panie Szczawiku - nie tędy droga !!!. W każdym bądź razie Szczawik jest bardzo sprawny w górach na rowerze bez napędu. Mało tego - w penym momencie zaczął nawet odchudzać rower poprzez pozbycie się powietrza z koła. Szybko przekonaliśmy jednak zdesperowanego kolesia, iż najpierw niech przetestuje to wokół rynku w Mszanie a poźniej wdroży w życie. Mieliśmy jeszcze demonstrację luzów szczawika, degustację jego bananów i jabłuszek itd... itd...

 

   Zresztą mi też skończyły się klocki i ostatnie kilometry były walką o przetrwanie zwłaszcza moich tarcz hamulcowych.

 

   Po wypadzie jedno mi dolega niesamowicie. Boli mnie brzuch od śmiechu :-) - cały dzień rechtania  - któż to mógłby wytrzymać. Uwielbiam takie wypady.

 

   Ale czy wspominałem jak śmigaliśmy ?? Chyba nie. A więc w skrócie: z Rzek pojechaliśmy najpierw niebieskim wzdłuż urokliwej i rwącej brzegi Kamienicy. Potem odbiliśmy zielonym na Gorc Troszacki (piękne widoki). Następnie super traską (żółtym) zaliczając  Kudłoń zjechaliśmy do Borku (przełęcz nie tego w KRK :-)). Szutrówką w stronę Koniny. Złapaliśmy czarny szlak i wydrapaliśmy się powrotem na Kudłoń. Znowu Gorc Troszacki. Nastąpił potem rewelacyjny zjazd żółtym na Polanę pod Skałą. Gdzie odbiliśmy na zielony szlak dydaktyczny usiany mega śliskimi schodkami do Rzek. Traska naprawdę godna polecenia.

 

   No a teraz czas na foty :-)

 

FOTORELACJA

 

 

PANORAMKA 1

PANORAMKA 2

PANORAMKA 3

PANORAMKA 4

 

I jeszcze foty reszty:

 

Tommy 7.0 galeria

 

Galeria Szczupaka

 

Wspomnienia Ojca

 

 

 

 



Pasieczkin, 04-10-2010, ods�on: 1617
Website engine's code is WebMan