
Ostatnio tak domarzłem chyba w Alpach Rodniańskich - pozostawiony samemu sobie przez qumpli w okropnych warunkach pogodowych zaliczyłem poniekąd ciekawą traskę w przyjemnych okolicach miejscowości Małysza.

Miała nas być pokaźna ekipa. Zostałem sam. O godz 6:00 drzemiąc w samochodzie zdałem sobie sprawę, iż w ten nie za bardzo przyjazny dzień, kompani którzy mieli się ze mną zabrać na wycieczkę spędzą wygodnie w kapciach przed TV.
Cóż było robić. Siejąc qrwami na lewo i prawo ubrałem ciuszki i pojechałem moknąc i marznąc w samotności.
Reszta opisu tegoż wypadu powinna wyglądać tak: qrwa jak zimno....qrwa jak leje .... qrwa kiedy przestanie ... itd...itd...

Heheh ... spoko nie było tak źle. A bo to pierwszy raz człowiek zmarzł. Czasem się cieszę z obecności tak obfitego tłuszczyku - grubsi żyją dłużej w takich warunkach .
W sumie fajna taska mi wyszła. Ok. 40 km i kilka ciekawych miejsc. Z Wisły przez Jawornik wdrapałem się niebieskim a potem czarnym na przełęcz Beskidek i znowu czerwonym na Czantorię (995m). Potem dość urokliwym zjazdem zwaliłem się na Czeską stronę do miejscowości Nidek i ostrym niekończącym się podjazdem (czerwony) (asfalt, szutry i urocze singielki) a potem niebieskim na „granicę". Zjazd do Wisły zaliczyłem urokliwym niebieskim, na którym zmagałem się bardziej z strumykiem niż stromym zjazdem.

No... tyle ględzenia - cudem uratowałem aparat przed totalnym zamoczeniem i nawet wyszło kilka fot. Zapraszam do fotorelacji
--> LINK <--
... mapka poglądowa :-):
Profil:

Track z telefonu wrzuciłem tu: LINK
Pasieczkin, 31-05-2011, ods�on: 1382 |