Beskid Niski. W dość specyficznym gronie spędziliśmy w nim dwa pełne wrażeń dni. Dni które na zawsze odcisnęły piętno na mej psychice (i wcale nie chodzi o trasę hehe). Brr... muszę się otrząsnąć z deka aby przejść do konkretów :-)

  Lackowa (997 m npm) - najwyższy szczyt (w PL) zdecydowanie za rzadko przez nas odwiedzanego Beskidu Niskiego. Uwierzcie mi ... można tutaj przez cały dzień zrobić zaledwie 20 km. Na dodatek być zmachanym i ubłoconym  jak dzika świnia. I czuć się jak zdobywcą szczytu szczytów.

  Jeśli lubicie czołgać się na czworakach oraz zębami łapać korzeni. Jeśli uwielbiacie podczas wycierania potu z czoła ryzykować zsunięciem się na miejsce startu. Jeśli jesteście fanami smaku ziemi, liści i korzeni. KONIECZNIE !!!! ale to koniecznie weźcie ze sobą maksymalnie ciężki rower. Na plecy wpakujcie ciężkie plecaki pełne szklanych butelek. Tak tak ... szklanych butelek, z których bardzo wysokokaloryczną zawartość opróżnicie przed podejściem. Jak już tajemniczy płyn zacznie działać...... atakujcie !!!! koniecznie w butach z zerowym bieżnikiem.

Gwarantuję !!! - podejście od zachodniej strony na Lackową, jeśli będziecie się stosować do powyższej receptury, zapamiętacie na bardzo, bardzo długo.

 Ech.. dobra .. koniec chrzanienia - zapraszam na fotorelację z pierwszego dnia niezapomnianego weekendu w Niskim Beskidzie :-)

LINK >>> fotoRELACJA

  Jest jeszcze jedna mała galeria. Cenzurowana galeria. Link do niej zapodałem tylko uczestnikom wypadu i to od nich będzie zależało komu go udostępnią. Oczywiście uczyniłem to ze względu na ustawę o wychowaniu w trzeźwości i na małolaty biorące czasem przykład z ogłupiałych starszych kolegów :-)

Traska z grubsza przebiegała tak (TRACK GPS)

Już wnet zapodam drugi dzień :-)

***