Kolejna miejscówka dla spragnionych grawitacyjnych wrażeń. Kluszkowce – trzeba przyznać przyjazne dla rowerzysty. Eh.. gdyby nie ta pogoda.
Leje, błoto i zimno. Na wyciągu żywej duszy. Z pewną dozą nieśmiałości idę w kierunku kasy. Oo… dzwonek. Dryn dryn – z za rogu wyłania się uśmiechnięta pani.
- czy aby sobie dzisiaj na rowerku mogę pośmigać – zapytałem drżącym z zimna głosem
- ależ oczywiście, jak tylko pogoda panu odpowiada - pogodnie odpowiada miła niewiasta.

I rzeczywiście. To rzadkość, ale nie przejmują się tutaj, że nie ma klientów. Jeden klient to też klient. Pół dnia wyciąg był włączany tylko dla mnie. Powiem wam.. było mi nawet nieswojo z tego powodu. W tym miejscu muszę wspomnieć iż dzwoniąc na Wierchomlę z pytaniem czy jak będę sam to też pośmigam, zostałem zapewniony, że nie ma z tym najmniejszego problemu. Idzie ku lepszemu – nie ma co.

Kluszkowce oferują dwie traski. Nie za długie - ok. 1 km każda – czas wyjazdu wyciągiem jest bardzo krótki, dlatego można się wyjeździć do woli. Na pogodę trafiłem paskudną. Traski naprawdę ciekawe. Dużo kamieni, kręte i… te przeklęte korzenie. Gdy jest sucho na pewno dostarczają wiele frajdy, ale mokre i poprzeczne powodują totalne zaskoczenie podczas nawet lajtowej jazdy po płaskim. Jak tylko wyschnie jestem tutaj obowiązkowo.

Jedna z trasek jest bardziej kamienista, korzenna i wijąca się w lesie. Sporo kładeczek i dropików. Na mokrym była bardzo nieprzewidywalna. Druga bardziej na otwartym terenie - fajna. Na jej odcinku znajduje się mega drop. Chciałbym widzieć skok w wykonaniu jakiegoś samobójcy. Hopka znajduje się na brzegu sporej skarpy. I lecący z niej leci spokojnie kilkanaście metrów w dół. Wykonane z deseczek kładeczki w czasie deszczu są boskie 

Nakręciłem obie traski – ale oczywiście g.. z tego wyszło. Niezauważyłęm że majda się przed kamerą kawałek paska i wsztsko zasłania. Wrzuciłem tylko wycinek jednej z moich liczych dzisiejszych gleb :-)
Więcej fotek:
http://picasaweb.google.pl/Pasieczkin/Kluszkowce#
Pasieczkin, 12-03-2010, ods�on: 1970 |