Na pewnym etapie rowerowania człowiek staje się koneserem lub bardziej księżniczką na ziarnku grochu. Do naga można obnażyć niedoskonałości każdej konstrukcji lub wychwalać pod niebiosa zalety. Test Nomada 2 chciałem napisać już dawno ale był by to na tamtym etapie bezkrytyczny lukier a w rzeczywistości tak wesoło nie jest.
Kiedy ramę dostałem pierwszy raz do rąk zakochałem się w jej kształtach , spałem z nią ,pod kołderką pieszcząc delikatnie jej aluminiowe krągłości. Jest zrobiona zgodnie z najnowszymi kanonami obowiązującymi w tym rzemiośle : górna i dolna rura w okolicach główki ma hydroformowane przekroje . Górna rura w okolicach podsiodłówki przechodzi w łuk który zwiększa przekrok ramy- genialna sprawa zwłaszcza na techniczych kawałkach.

Nomad jeszcze w orginalnej konfiguracji (amortyzator i damper)
Rama pomimo że wykonana na Taiwanie jest pospawana bezbłędnie jedyne zastrzeżenie można mieć do kiepskiej jakości lakieru. Po około dwóch miesiącach użytkowania lakier traci blask , matowieje i jest go łatwo zarysować.
Rama w przeciwieństwie do innych firm jest dopieszczona i przemyślana w najdrobniejszym szczególe - przelotki umożliwiające zakładanie pełnych pancerzy , przelotki pod regulowaną sztycę ,mocowanie pod napinacz ISCG 05,otwieracz piwa w haku ,wpuszczane śruby w tylnym zacisku oraz bardzo dobrze rozwiązane podparcia łożysk zawieszenia. Jeżeli przypadkiem wyrobiły by się gniazda to już nie musimy wymieniać ramy , wystarczy wymiana linków dolnego i górnego - ale taka sytuacja jest w zasadzie niemożliwa . Bardzo łatwo jest skasować luzy na łożyskach , które są w dobry sposób uszczelnione.
Rewelacją upraszczającą serwis są w dolnym linku porty do wstrzykiwania smaru. Genialny patent który umożliwia utrzymanie zawieszenia w dobrej kondycji pomimo tyrania w najgorszych warunkach .Innym fajnym rozwiązaniem dla niektórych dyskusyjnym jest główka w standardzie 1,5 cala. Doskonała sztywność na linii amortyzator - rama a co za tym idzie praktycznie bezobsługowość sterów.

Jak kozica :-)
Kiedy już oko zostało nacieszone a lakier zmatowiał od ustawicznego macania ,nadchodzi czas na poligonowe testy złożonego roweru. Rama fabrycznie w pierwszej konfiguracji wyposażona jest w tłumik Foxa DHX 5.0 air za dopłatą. Po długich zabawach z pompką wreszcie ustawiam damper. Pierwsze wrażenie jest naprawdę imponujące , świetna czułość zawieszenia prawie zbliżona do sprężynowców. Jedyny mankament to nie liniowa charakterystyka ugięcia, przez pierwsze pół skoku tłok w damperze jakby przelatywał przez zakres aby w drugiej części progresywnie zwiększać twardość. Tłumik wykorzystywał w 100% swój skok a pomimo tego nie został ani razu dobity. Zawieszenie pracowało bardzo aktywnie i na podjazdach lub asfalcie często włączałem progeja- w innym razie czułem jak Nomad okrada mnie z energii. Z tym tłumikiem o długości 215 mm zawieszenie miało skoku 160 mm oraz nisko zawieszony suport.

Właśnie to doprowadzało mnie do białej gorączki , rower skonstruowany do jazdy po ciężkim terenie a wieszał się na wszystkim co po drodze wystawało. Kiedy miarka się przebrała w ramie zagościł damper Crane Creek Duble Barel o długości 222 mm , a co za tym idzie zwiększył się skok do 180 mm. Aby geometrię utrzymać i zharmonizować zawieszenie miejsce Foxa 36 z przodu zajęło Marzocchi 66.Od tego momentu mogę powiedzieć ,iż zaczęła się inna bajka. Rower odżył i pokazał drzemiący w nim pazur. Tylne zawieszenie stało się bosko aktywne a charakterystyka progresji idealnie wznosi swoją linią do góry.

Pomijam aspekty ustawiania „Duperelli" ponieważ z tego można zrobić doktorat na UJ. Podniósł się także po tych zabiegach suport na tyle ,iż teraz bez problemów przelatuje nad telewizorami a jednocześnie nie utraciłem nic ze stabilności spowodowanej zmianą środka ciężkości. Tylny zawias nie jest tak sztywny w moim mniemaniu jak deklaruje producent , inna sprawa że jestem rzeźnikiem :-).
Często trzeba kontrolować luzy i w porę je kasować inaczej odbije się to na łożyskach. Po dwóch sezonach w moim Nomadzie łożyska nadawały się do wymiany. Serwis i próba reanimacji na nic się zadała ,łożyska tykały jak w starym zegarku a po sekcji okazało się iż mają zdeformowane kulki i wżery w bieżniach . Wymiana na nowe i znowu zawieszenie jest jak prosto z fabryki. Wymiana jest bezproblemowa i możliwa do zrobienia przez amatora dostępnym w warsztacie sprzętem.

Rama pomimo rozmiaru L sprawia wizualnie wrażenie malutkiej (182 cm wzrostu). Jest bardzo poręczna . Strome podjazdy lepiej sobie darować, zawieszenie jest tak aktywne że zamiast posuwać się na przód cała siła idzie w bujanie , jedyna strategia to nigdy nie podnosić pupy z siodełka i gnieść po pedałach ile wlezie. Na "skrajnym podjazdowym" przełożeniu czuć usztywnienie zawieszenia ale nie jest to uciążliwe , nawet z deka pomaga wzmagając efekt naszego deptania . Efekt można porównać do włączenia platformy w damperze.

Zjazdy ...tutaj Nomad jest królem telewizorów (cesarzem jest V 10), na tym rowerze można zjechać z wszystkiego i po wszystkim, jedyne ograniczenie to nasza psychika. Świetna wręcz wzorcowa geometria , duży przekrok i zawieszenie sprawiające wrażenie większego skoku niż jest w rzeczywistości w połączeniu z jego aktywnością sprawia ,iż nie musimy się koncentrować na obieraniu właściwej linii zjazdu . Nomad łyknie z gracją każdą napotkaną przeszkodę a jedyne o czym będziemy rozmyślać na górskich stromiznach to czy w schronisku do którego zmierzamy mają zimne piwo ,które oczywiście Nomad swoim przemyślanym hakiem nam otworzy. Podczas hamowania delikatne usztywnienie zawieszenia jest odczuwalne dopiero w końcówce drugiej połowy skoku wahacza.

Rowery zmieniam jak kochanki ,żadna nie wytrzymuje dłużej niż dwa sezony . Jedynie moja Santusia lubi "ostry seks" spełniając każdą moją perwersyjną zachciankę i jeżeli o mnie chodzi to ożeniłbym się z nią na zawsze.
Cichy
***
Pasieczkin, 09-01-2011, ods�on: 8512 |